Fotografia autorstwa Irminy (napokladziezycia)
"Julia jest w Australii", to druga z serii książek o kraju, w którym pragnę żyć. Przeznaczona dla zdecydowanych podróżników, których interesuje zwiedzanie Czerwonej Ziemi. Dlatego dla mnie - jak znalazł. Ale czy to znaczy, że dla wszystkich? Może niekoniecznie.
Książka napisana jest w formie przewodnika - gdzie Julia była, w jakim mieście, co tam ciekawego jest do zobaczenia, gdzie zjeść i na co zwrócić uwagę. Brakuje trochę podsumowań po każdym rozdziale, jakiegoś wypunktowania największych atrakcji. Znajdziemy je za to na końcu, o czym za chwilę. Z początku w książce nie znajdziemy nic oprócz informacji turystycznych, dopiero po 150 stronach dowiemy się czegoś więcej o życiu Julii - jej problemach w nowym kraju, który wybrała do życia. O konieczności przebranżowienia. O podejściu Australijczyków do obcokrajowców - że nie zawsze musi być tak cudownie i kolorowo, choć w 90% to przemili ludzie, na wielkim luzie. Ale na ten luz trzeba sobie zapracować, dlatego Australia to jeden z krajów gdzie tydzień roboczy jest najdłuższy.
"Julia jest w Australii", to książka zupełnie inna od poprzedniczki ("Gdzie jest Julia?"), w której autorka opisywała swoją podróż dookoła świata. Tam było więcej swobody i mniej konkretów - w końcu przeleciała i przejechała ponad 10 krajów. W najnowszej książce Julia skupia się na jednym, ogromnym obszarze - Australii. Otrzymujemy w efekcie subiektywny przewodnik (skądinąd modne teraz sformułowanie) po konkretnych trasach Czerwonej Ziemi. Coś dla zdecydowanych na długofalowe zwiedzanie lub szukających pomysłów na konkretny wypad po tym najmniejszym z kontynentów.
Dużą słabością tej książki jest ciągłość tekstu pod względem tematycznym. Przyswajać bez przerwy informacje o regionie to coś dla pasjonata, a niekoniecznie dla czytelnika, który raczej z małym prawdopodobieństwem znajdzie się w Australii. Kolejnym minusem jest niewystarczająca ilość mapek i ich słabe oznaczenie na kartach książki. Pisząc tak wiele o konkretnych trasach, aż się prosi o głupi rysunek z dokładnym oznaczeniem. Znajdziemy jednak jakieś - po jednym na początku każdego rozdziału. To zdecydowanie za mało, przy takiej ilości informacji gdzieś się gubią i ich odszukiwanie bywa męczące.
Jeśli chodzi o jaśniejsze strony tej przyjemnej mimo wszystko książki, to polszczyzna autorki nadal jest prosta, dziennikarska i wciągająca. Dużym plusem są piękne zdjęcia - dużym minusem, że umieszczono je na samym końcu. Julia stara się także poszukiwać polskiego akcentu w Australii i to z dużym powodzeniem. Gdy przebrniemy już przez suche informacje o trasach, znajdziemy cały rozdział poświęcony Polonii w Australii, jej historii i miejsc, które są typowo polskie. Bardzo ciekawe, gdyż autorka stara się wyciągać na światło dzienne mało znane fakty, osobiście spotyka się z polakami i podaje adresy ich blogów.
Julia podróżując wraz z mężem Samem po Czerwonej Ziemi, wnika w jej historie, którą stara się w sposób ciekawy przekazać. Przyznam, że jej się to udaje. Szczególnie jeśli chodzi o czasy kolonizacji, szykanowania Aborygenów i niechlubne "skradzione pokolenia", czyli przymusowo zabierane aborygeńskie dzieci. Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się jeszcze więcej, zachęcam do przeczytania książki Marka Tomalika, którą recenzowałem tutaj.
Najlepszą rzeczą w książce Julii Raczko jest... jej koniec. Oczywiście nie dlatego, że nie mogłem doczekać się skończenia książki, tylko dlatego, że na końcu autorka umieszcza informacje praktyczne, czyli:
- świetne porady zebrane w jednym miejscu,
- wypunktowane blogi, na które warto spojrzeć planując podróż po Australii,
- aplikacje, które trzeba zainstalować,
- rodzaje wiz, ze szczegółowym opisem ograniczeń i korzyści,
- rozróżnienie transportów (do i po Australii) wraz z podanymi stronami do rezerwacji, opinią o cenach i rodzaju wypożyczanych aut,
- informacje o telefonie, internecie i jego dostępności, konieczności szczepień (raczej jej braku), transporcie miejskim, bagażu... i wiele innych.
Ten rozdział jest świetnym podsumowaniem całej książki - zbiorem najważniejszych informacji, poradnikiem i opinią w jednym. Nieoceniony dla wszystkich, którzy choć na chwilę, chcą wybrać się do Australii.
Co mnie urzekło:
- informacje praktyczne,
- forma przewodnika
- ogrom nowej wiedzy o podróżach w Australii,
- rys historyczny,
- adresy blogów o Czerwonej Ziemi.
Co mnie rozczarowało:
- monotematyczność (zbyt dużo informacji też nie jest dobre),
- umiejscowienie zdjęć,
- zbyt mała ilość mapek i obrazków pomocniczych do tekstu,
- angielskie wtrącenia bez tłumaczenia.
Mam mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. Z jednej strony jest pełna świetnych porad, z drugiej męczy przez kilkadziesiąt stron opis jednej trasy. Stąd moja ocena jest połowiczna. Trochę szkoda, bo mam wrażenie, że wystarczyłby wydawca, który da więcej sugestii.
Moja ocena 5/10
Dużą słabością tej książki jest ciągłość tekstu pod względem tematycznym. Przyswajać bez przerwy informacje o regionie to coś dla pasjonata, a niekoniecznie dla czytelnika, który raczej z małym prawdopodobieństwem znajdzie się w Australii. Kolejnym minusem jest niewystarczająca ilość mapek i ich słabe oznaczenie na kartach książki. Pisząc tak wiele o konkretnych trasach, aż się prosi o głupi rysunek z dokładnym oznaczeniem. Znajdziemy jednak jakieś - po jednym na początku każdego rozdziału. To zdecydowanie za mało, przy takiej ilości informacji gdzieś się gubią i ich odszukiwanie bywa męczące.
Jeśli chodzi o jaśniejsze strony tej przyjemnej mimo wszystko książki, to polszczyzna autorki nadal jest prosta, dziennikarska i wciągająca. Dużym plusem są piękne zdjęcia - dużym minusem, że umieszczono je na samym końcu. Julia stara się także poszukiwać polskiego akcentu w Australii i to z dużym powodzeniem. Gdy przebrniemy już przez suche informacje o trasach, znajdziemy cały rozdział poświęcony Polonii w Australii, jej historii i miejsc, które są typowo polskie. Bardzo ciekawe, gdyż autorka stara się wyciągać na światło dzienne mało znane fakty, osobiście spotyka się z polakami i podaje adresy ich blogów.
Julia podróżując wraz z mężem Samem po Czerwonej Ziemi, wnika w jej historie, którą stara się w sposób ciekawy przekazać. Przyznam, że jej się to udaje. Szczególnie jeśli chodzi o czasy kolonizacji, szykanowania Aborygenów i niechlubne "skradzione pokolenia", czyli przymusowo zabierane aborygeńskie dzieci. Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się jeszcze więcej, zachęcam do przeczytania książki Marka Tomalika, którą recenzowałem tutaj.
Najlepszą rzeczą w książce Julii Raczko jest... jej koniec. Oczywiście nie dlatego, że nie mogłem doczekać się skończenia książki, tylko dlatego, że na końcu autorka umieszcza informacje praktyczne, czyli:
- świetne porady zebrane w jednym miejscu,
- wypunktowane blogi, na które warto spojrzeć planując podróż po Australii,
- aplikacje, które trzeba zainstalować,
- rodzaje wiz, ze szczegółowym opisem ograniczeń i korzyści,
- rozróżnienie transportów (do i po Australii) wraz z podanymi stronami do rezerwacji, opinią o cenach i rodzaju wypożyczanych aut,
- informacje o telefonie, internecie i jego dostępności, konieczności szczepień (raczej jej braku), transporcie miejskim, bagażu... i wiele innych.
Ten rozdział jest świetnym podsumowaniem całej książki - zbiorem najważniejszych informacji, poradnikiem i opinią w jednym. Nieoceniony dla wszystkich, którzy choć na chwilę, chcą wybrać się do Australii.
Co mnie urzekło:
- informacje praktyczne,
- forma przewodnika
- ogrom nowej wiedzy o podróżach w Australii,
- rys historyczny,
- adresy blogów o Czerwonej Ziemi.
Co mnie rozczarowało:
- monotematyczność (zbyt dużo informacji też nie jest dobre),
- umiejscowienie zdjęć,
- zbyt mała ilość mapek i obrazków pomocniczych do tekstu,
- angielskie wtrącenia bez tłumaczenia.
Mam mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. Z jednej strony jest pełna świetnych porad, z drugiej męczy przez kilkadziesiąt stron opis jednej trasy. Stąd moja ocena jest połowiczna. Trochę szkoda, bo mam wrażenie, że wystarczyłby wydawca, który da więcej sugestii.
Moja ocena 5/10
Tytuł: Julia jest w Australii
Autor: Julia Raczko
Wydawnictwo: Pascal
Rok wydania: 2016
A Wy chcielibyście znaleźć się w Australii? Z czym kojarzy się Wam ten ogromny kraj?
A Wy chcielibyście znaleźć się w Australii? Z czym kojarzy się Wam ten ogromny kraj?
Przyjemnej podróży,
Michał
Michał